Czy stygmatyzacja psychicznie chorych ma sens?
Piętnowanie psychicznie chorych jest w Polsce zjawiskiem równie niepokojącym, co powszechnym.
Zgodnie z badaniami CBOS, aż 73% ankietowanych Polaków uważa choroby psychiczne za wstydliwe, które zazwyczaj ukrywa się przed innymi ludźmi. Prawie co trzeci z nas do osób dotkniętych taką przypadłością ma stosunek niechętny (5%) lub obojętny (26%). Ponad połowa (51%) dostrzega nastawienie obojętne lub niechętne wobec chorych psychicznie w swoim otoczeniu. Liczby te zmieniają się z biegiem lat, niestety na jeszcze większą niekorzyść pacjentów psychiatrycznych.
A osób tych jest naprawdę dużo i wciąż przybywa. Jak wynika z badania EZOP i Raportu RPO, u aż 23,4% badanych Polaków rozpoznano co najmniej jedno zaburzenie psychiczne. Oznacza to, że średnio co czwarty Polak ma problemy ze zdrowiem psychicznym!
Co szósty z nas doświadcza zaburzeń lękowych, co dziesiąty zmaga się z zaburzeniami nastroju. Miażdżącą ich większość stanowi depresja, która wg szacunków WHO w latach 2020-2030 ma szansę stać się… najczęstszą chorobą występującą na naszej planecie.
Łatka wariata nie pomaga
Straszne? Na pewno niepokojące. Dane dają też do myślenia. Z badań naukowych wynika, że odsetek chorych psychicznie w społeczeństwie zdecydowanie nie ma tendencji malejącej. Najwyższa pora więc nastawić się społecznie na ich obecność w życiu codziennym każdego człowieka. I nie ma w tym nic strasznego. Większość osób cierpiących na zaburzenia psychiczne to nie opętani szaleńcy, biegający w niedzielne popołudnie po placu zabaw w stroju flaminga z piłą mechaniczną, a zwykli ludzie, których problemy po prostu przytłaczają bardziej niż innych. Z różnych powodów – czy to środowiskowych, czy społecznych, materialnych czy też przez niewłaściwe funkcjonowanie mózgu, np. po przebytej traumie albo z przyczyn neurologicznych. Nie są też przede wszystkim wynikiem wyboru – mogą dotknąć każdego z nas.
Tak powszechne w społeczeństwie stany lękowe, depresja czy bezsenność nie stwarzają z reguły żadnego bezpośredniego niebezpieczeństwa dla otoczenia. A jednak zjawisko stygmy, jakie przylega do psychicznie chorych lub zaburzonych, sprawia, że ponad połowa rodziców nie zgodziłaby się na obsadzenie takiej osoby w roli opiekuna lub nauczyciela swojego dziecka, gdyby osoba taka była w przeszłości hospitalizowana psychiatrycznie. Czy to z powodu myśli samobójczych, czy natrętnego mycia rąk, czy obsesyjnych myśli o zdradzie męża – nieistotne.
Ogromne poczucie wstydu i bycia gorszym, jakie towarzyszy z reguły chorym psychicznie, jest dodatkowo podsycane przez podszyte strachem reakcje otoczenia na wieść o tym fakcie. A to tylko pogłębia problem, który przecież większości tego otoczenia nigdy nie dotyka.
Spirala lęku
Ze strachu przed krzywdzącą opinią społeczną ogromna część osób rezygnuje też z profesjonalnego wsparcia, które nierzadko jest ich ostatnią deską ratunku. Lęk przed terapią jest tak silny, że chorzy wolą cierpieć w milczeniu nawet kilkadziesiąt lat, niż szukać pomocy u specjalisty. Często wpędza ich to w błędne koło – cierpią latami z lęku przed cierpieniem, którego potencjalnie mogą doświadczyć.
W takiej sytuacji pomaga wsparcie otoczenia, edukacja i świadomość na temat choroby, które pomagają w trudniejszych chwilach. Ten sam lęk – przed odrzuceniem społecznym i dyskryminacją – powstrzymuje zdecydowaną większość (64-81%) osób ze zdiagnozowaną schizofrenią od poszukiwania pracy czy podjęcia nauki, wchodzenia w relacje intymne i związki małżeńskie oraz dzielenia się z otoczeniem informacją na temat swojej choroby. Aż 72% schizofreników w badaniachprowadzonych w roku 2009 i 2012 przyznawało się do poczucia, że powinno zatajać swoją diagnozę.
Tymczasem, otrzymawszy szansę na godne zatrudnienie w atmosferze akceptacji, szacunku i zaufania, te same osoby mają szansę wykazać się niespotykaną sumiennością i wkładem w swoje zajęcie. Przykładem jest prowadzony od 15 lat w Krakowie hotel “U Pana Cogito”, będący jednocześnie Zakładem Aktywizacji Zawodowej osób chorych psychicznie. O obsługę gości i utrzymanie pensjonatu dbają tam w większości pacjenci psychiatryczni. W warunkach normalnego życia i pracy wracają oni do zdrowia i czynnie, pożytecznie i szczęśliwie uczestniczą w życiu społecznym.
Wsparcie psychiczne kluczem do zdrowienia
Powszechna nieufność i rezerwa wobec jednostek chorych psychicznie jest nie tylko krzywdząca dla nich. Pozbawia też pozostałą część społeczeństwa szansy na skorzystanie z ich nierzadko wyjątkowych talentów czy umiejętności. Utrudnia im także szersze spojrzenie na świat. Nie jest on czarno-biały. I mimo uproszczonego nazewnictwa, wcale nie dzieli się na ludzi “chorych” i “zdrowych”. Także nowoczesna medycyna między zdrowiem psychicznym i fizycznym przestaje wreszcie stawiać kreskę.
Cywilizacja wraz z całym swym postępem niesie dla ludzkości nowe wyzwania, obce naszym ewolucyjnym przystosowaniom. Oferuje nam życie w pojedynkę, w rozproszeniu, w ciągłym pośpiechu i permanentnym stresie. Funkcjonowanie rządowych programów społecznych i ochrony zdrowia psychicznego pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Dopóki to się nie zmieni, nie pozostaje nam nic innego, jak zaakceptować tę “inność” tych z nas, których psychika cierpi. I przynajmniej nie dokładać im niepotrzebnie dodatkowego cierpienia. A najlepiej zamienić je na wsparcie, akceptację, życzliwość i solidarność. W końcu chyba nikt – czy “zdrowy”, czy nie – raczej nie wyobraża sobie bez tych czynników szczęśliwego społeczeństwa dążącego ku postępowi. A tego powinniśmy sobie wszyscy życzyć. I razem do tego dążyć.