Syndrom wyuczonej bezradności
Autorem teorii wyuczonej bezradności są M. Seligman oraz S. Maier. Po wielu badaniach (między innymi przeprowadzonych na psach – pisaliśmy o nich tutaj) doszli oni do wniosku, że ludzie (podobnie jak zwierzęta) pod wpływem różnych wydarzeń uczą się bezradności. Jest to taki sam proces, jaki zachodzi podczas nabywania (uczenia się) nowych umiejętności. Kiedy ów syndrom może powstać, czym się objawia i jaki ma związek z depresją?
Nauka bezradności
Bardzo wiele sytuacji może „wspierać” uczenie się bezradności, w szczególności takich, kiedy nasze działania nie prowadzą do zmiany naszej sytuacji. Mogą to być na przykład wielokrotne niepowodzenia w szukaniu pracy czy partnerki/partnera. Bardzo często stan wyuczonej bezradności obserwuje się u osób, wobec których była (lub jest) stosowana przemoc. Osoba ta początkowo próbuje „przeciwdziałać” przemocy (np. poprzez ciągłe zgadzanie się z osobą stosującą przemoc), jednak działania te bardzo rzadko przynoszą zamierzony skutek. Dlatego po pewnym czasie osoba może zaniechać jakichkolwiek działań („Bo to i tak nic nie zmieni…”). Wyuczona bezradność może pojawić się nawet u dzieci szkolnych, np. w momencie, kiedy dziecko ma duże trudności z nauką i nawet wzmożone wysiłki nie prowadzą do poprawy ocen. Jednak jest ona zawsze procesem długotrwałym, na który wpływ ma często wiele różnych wydarzeń życiowych.
Czym się przejawia – skutki
Jednym z przekonań występujących u osób z wyuczoną bezradnością jest wiara w to, że nie istnieją sytuacje, w których można wpływać na bieg wydarzeń. Czasem takie przekonania określa się jako deficyt poznawczy. Osoba taka może również czuć się zrezygnowana, niechętna do podejmowania jakichkolwiek działań (deficyt motywacyjny). Sam stan ten należy do bardzo przykrych, nieprzyjemnych, a często jest on jeszcze dodatkowo potęgowany przez lęki, poczucie niekompetencji czy ciągłe zmęczenie (deficyt emocjonalny).
Bezradność a depresja
Nie na wszystko mamy wpływ, jednak w wielu sytuacjach mamy kontrolę nad biegiem wydarzeń. Jeśli jednak uznalibyśmy, że wszystkie wydarzenia odbywają się poza obszarem naszego wpływu i w tym przekonaniu trwalibyśmy przez pewien czas, byłoby nam coraz trudniej podejmować jakiekolwiek działanie („No bo po co, skoro to i tak nic nie zmieni?”). Jeśli do tego dołączymy rosnące poczucie bezsensu, beznadziei („Nic mi nie pomoże”), niekompetencji („Co bym nie zrobił(a), to i tak będzie źle”), wiele lęków, to sytuacja staje się bardzo trudna. Sprawy często nie ułatwia również pesymistyczny styl atrybucji, czyli wyjaśnianie porażek własnymi cechami, brakami („Nie powiodło mi się, bo jestem beznadziejny(-na), nie nadaję się do niczego”), a sukcesów – czynnikami zewnętrznymi („Udało mi się, bo miałem/miałam szczęście”). Do depresji droga wręcz ekspresowa…
Jak sobie radzić?
Z reguły łatwiej nauczyć nam się czegoś do początku (szczególnie jeśli czynność nie jest zbyt skomplikowana), aniżeli zmodyfikować istniejący już nawyk. Przykładowo: bardzo łatwo jest się nauczyć podjadania między posiłkami. Jednak zmienić ten nawyk będzie trudno i z pewnością początkowo nie zawsze będzie nam to wychodzić. Myśli o podjadaniu będą z czasem coraz rzadziej się pojawiać i coraz rzadziej będziemy podjadać. Podobnie jest z procesem oduczania się bezradności. Początkowo myśli „bezradnościowe” będą przychodzić nam do głowy łatwiej i szybciej. Jednak po pewnym czasie możemy nauczyć się je kontrolować i zastępować innymi myślami.
Pierwszym krokiem może być analiza własnej sytuacji, czyli odpowiedzenie na pytanie: „Na co mam wpływ?”. Może będzie to sytuacja porannego wyboru ubrania? Może sposób dotarcia do pracy (samochodem, autobusem, rowerem, pieszo)? Warto również zastanowić się nad własnym stylem atrybucyjnym: czemu/komu przypisuję własne porażki, a czemu/komu sukcesy? Czy aby na pewno zdałam/zdałem egzamin tylko dlatego, że miałam/miałem szczęście? A może jednak coś wiedziałam/wiedziałem? Takie zastanawianie się może być bardzo trudne i czasem zwyczajnie możemy nie mieć siły na prowadzenie takich analiz. Pomocne mogą okazać się rozmowy z drugą osobą, która byłaby w stanie podzielić się z nami własnym punktem widzenia sytuacji.
Podsumowanie
Syndrom wyuczonej bezradności może być wynikiem wielu różnych sytuacji i zdarzeń w naszym życiu. Jest on stanem bardzo przykrym, utrudniającym codzienne działanie. Istotne jest to, żeby reagować dostatecznie szybko na pojawiającą się bezradność. Oczywiście wszystko w miarę naszych aktualnych możliwości…