Terapia – dlaczego się jej boimy i co to mówi o nas?

Czasem coś w nas pęka i mówimy sobie “mam wszystkiego dość”. Pojawiają się wtedy przed nami różne opcje. Nie zawsze dobre czy rozsądne. Często najlepszą z nich okazuje się być terapia. Dlaczego jednak tak silnie się przed nią wzbraniamy? Co złego w niej widzimy i co to mówi o nas?
Terapia źródłem strachu
Przyczyn niechęci do tej formy pomocy jest kilka. Nie zawsze są one świadome, ale zazwyczaj znajdują źródło w lęku. Przed czym? Czym może nam “grozić” terapia?
1. Lęk przed stygmatyzacją
Bardzo powszechny problem, niezależnie od wieku, płci czy innych czynników. Aż 73% Polaków uważa choroby psychiczne za wstydliwe, co wykazują badania CBOS. Boimy się krzywdzących opinii otoczenia na temat naszej zaradności i metod radzenia sobie, wysłuchiwania uwag typu “co ludzie powiedzą”, łatki pomyleńca czy wrogości ze strony innych osób. Tymczasem ukrywanie się z faktem bycia w terapii lub, co gorsza, rezygnacja z niej z tego powodu wcale nie pomaga zmieniać tego stanu rzeczy. Dopóki terapia będzie dla nas czymś wstydliwym, nie zmienimy nastawienia społecznego do osób nią objętych. A tych jest bardzo dużo – aż co czwarty Polak ma bowiem problemy ze zdrowiem psychicznym. Więcej o problemie stygmatyzacji piszemy tutaj.
2. Lęk przed byciem ocenianym
Jeśli naszym problemem jest trudna przeszłość i związane z nią poczucie winy lub wstydzimy się czegoś w nas samych, może pojawić się obawa przed osądzaniem przez terapeutę. Przyzwyczajeni do oceniającego wszystko (często niesprawiedliwie) otoczenia, nie bierzemy pod uwagę jednej rzeczy. Terapeuta, jako specjalista po wielu latach pracy nad ludzką psychiką, z zasady i doświadczenia nie ocenia pacjenta. Nie to jest jego rolą ani jego celem. Nawet jeśli uważamy się za człowieka złego, gorszego od innych czy niedopasowanego społecznie – sam fakt rozpoczęcia terapii świadczy o nas dobrze. Oznacza, że chcemy zmienić się na lepsze, pracować nad sobą, zmierzyć się z problemami, zamiast od nich uciekać. Terapeuta może nam w tym pomóc, nie oceniając i nie osądzając naszych działań. Także wyciąganie z nich wniosków pozostawia nam, bezstronnie pomagając nam je dostrzec.
3. Brak zaufania do obcych
Ze zrozumiałych względów często boimy się otworzyć przed nieznaną osobą. Być może ktoś w przeszłości nas zranił lub wykorzystał. Może rodzice zaszczepili w nas nieufność względem osób spoza bliskiego grona. A może mamy jeszcze inne, własne powody. Każdą przyczynę warto przemyśleć. Czy zamknięcie się na potencjalną pomoc rzeczywiście pomoże nam w życiu? Terapia nie dopuszcza możliwości wycieku informacji o pacjencie poza gabinet. Specjalistę obowiązuje tajemnica, podobnie jak lekarza. Wszystko, co mówimy terapeucie, mówimy w sekrecie i w celu pomocy samym sobie. A nauka mądrego zaufania względem ludzi jeszcze wiele razy przyniesie nam w życiu korzyść.
4. Lęk przed diagnozą
W wielu kwestiach jest powiązany ze strachem przed stygmatyzacją. W końcu nikt nie chciałby mieć choroby psychicznej “w papierach”. A jeszcze mniej chętnie przyjmujemy ją sami we własnej głowie. Czasem boimy się usłyszeć, co nam dolega lub jak możemy to zwalczyć. To wymaga odwagi i chęci do pracy, do zmiany. Wielu woli zrzucać winę za swoje fatalne samopoczucie i załamanie psychiczne na pracę, związek, problemy rodzinne i inne, niż przyznać się przed samym sobą, że cierpi na depresję i potrzebuje pomocy. Przyznanie się przed sobą do problemów psychicznych to nic innego, jak przyznanie się do słabości. A ta rzadka umiejętność świadczy o odwadze i dojrzałości. Tymczasem dopóki wypieramy się swojego problemu, ten będzie wracał. Często w najmniej spodziewanych i pożądanych momentach.
5. Lęk przed pogłębieniem problemu
Bardzo dotkliwy, szkodliwy i niestety powszechny. Dotyczy zwłaszcza osób, które mają tendencję do tłumienia swoich potrzeb i wypierania się problemów. Jest też typowy dla pacjentów po traumie lub bardzo wrażliwych, a także przejawiających potencjalnie groźne społecznie tendencje. Boimy się “grzebania” w swojej głowie, przyglądania się temu, co w niej siedzi, rozdrapywania starych ran. Tymczasem większość naszych problemów psychicznych w życiu dorosłym ma swoje źródło w przeszłości (głównie dzieciństwie). Często nawet przez całe życie nie zdajemy sobie z tego sprawy, powielając bezwiednie wyuczone wzorce. Jak roboty wykonujemy nieustannie bezsensowne lub szkodliwe zadania, tak, jak zostaliśmy zaprogramowani. Czasami potrzebujemy po prostu świeżego, bystrego spojrzenia “z zewnątrz”, by to dostrzec i przemyśleć. Idealną przestrzenią do takiego przyjrzenia się sobie i zmierzenia się ze swoimi słabościami jest właśnie terapia.
Może być też tak, że doskonale wiemy lub wyczuwamy, w czym tkwi problem, ale jest to dla nas tak bolesne, że nie wyobrażamy sobie o tym mówić i znów tego roztrząsać. To częsta sytuacja po stracie bliskich, molestowaniu czy innej przeżytej traumie. Także bardzo bolesne dzieciństwo odciska na naszym dorosłym życiu silne piętno i niebywale nas obciąża. Jednak, mimo dotkliwego bólu i lęku przed otwarciem się na terapeutę, niejednokrotnie jego wsparcie i profesjonalna pomoc okazuje się nieoceniona w procesie powrotu do równowagi. Efektem udanej terapii może być m. in. znieczulenie na bodźce przywracające koszmarne wspomnienia i wzrost samooceny oraz poczucia bezpieczeństwa. Zespół stresu pourazowego i podobne zaburzenia mogą być skutecznie leczone, a osoby po przebytej terapii mają szansę na powrót do zdrowia i normalnego życia.
Terapia – fakty i liczby
Przyczyn unikania wizyt u terapeuty może być znacznie więcej. Niezależnie jednak od tego, co nas przed tym powstrzymuje, warto poznać choć parę faktów.
Dane amerykańskiej organizacji National Alliance on Mental Illness przedstawiają bardzo obiecujące liczby. Dzisiejsze skuteczne metody terapeutyczne stosowane w zwalczaniu chorób psychicznych wykazują 70-90% skuteczności w redukcji objawów i poprawie jakości życia. Dla kontrastu, jednostki z poważnymi problemami natury psychicznej są bardziej narażone na współwystępowanie innych przewlekłych chorób. Ale to nie wszystko. Jak donosi NAMI, dorośli Amerykanie zmagający się z nieleczonymi chorobami psychicznymi żyją średnio aż 25 lat (!) krócej od osób zdrowych. Co bardziej niepokojące – zwykle z powodu chorób uleczalnych!
Choroby i zaburzenia psychiczne nie pozostają też bez wpływu na nasz mózg. Odpowiednio wczesna diagnoza pomaga szybciej wdrożyć skuteczną metodę leczenia i/lub terapii, co chroni mózg przed uszkodzeniem. A jak wiemy, bez zdrowego mózgu ciężko jest funkcjonować poprawnie.
Odpowiednio przeprowadzona terapia może bardzo pozytywnie wpłynąć na nasze życie. By jednak mogła nam pomóc, musimy jej najpierw na to pozwolić.