Żeby on sobie tylko nie pomyślał…

Ile razy, podejmując decyzje – ważne, życiowe, średniego kalibru czy dotyczące życia codziennego – bierzemy pod uwagę to, co zrobi, pomyśli lub poczuje druga osoba? Żeby było jasne – nie chodzi tu o zwyczajne liczenie się z czyimś zdaniem czy uwzględnianie czyjegoś samopoczucia w związku z naszymi postępkami. Mam na myśli raczej taką sytuację, w której zanim wykonamy ruch, rozgrywamy w głowie sekwencję zdarzeń – zrobię coś po to, żeby on pomyślał/nie pomyślał, zrobił to i to, nie zrobił tego i tego. Prawdziwą intencją jest wpłynięcie na zmianę czyjegoś postępowania lub samopoczucia (np. wyślę mu maila o takiej a takiej treści, to zrobi mu się przykro; powiem jej to i to, to się wkurzy; zadzwonię do jej/jego rodziców, niech się wstydzi).
Bardzo często w procesie wychowania czy szeroko pojętej socjalizacji dzieje się z nami coś takiego, że choć przychodzimy na świat jako istoty spontaniczne, potrafiące rozpoznać swoje potrzeby (od fizjologicznych, takich jak: głód, pragnienie, sen po bardziej złożone: potrzebę bliskości, sprawczości, kontaktu z innymi) i podejmować działania zmierzające do ich zaspokojenia oraz wyrażać emocje (płakać, gdy jest nam smutno, śmiać się, gdy nam wesoło, złościć, gdy napotykamy trudność w realizacji swoich pomysłów), jako dorośli tracimy i spontaniczność, i umiejętności dbania o swoje potrzeby i okazywania emocji wprost. Otoczenie tak często nas upomina – bądź grzeczny/grzeczna, nie śmiej się tak głośno, co z ciebie za beksa, jesteś starsza, bądź mądrzejsza, ustąp bratu (czy siostrze), pomyśl, jak mamie/tacie jest przykro, gdy tak się zachowujesz – że z czasem coraz bardziej bierzemy pod uwagę oczekiwania inne niż własne i coraz bardziej kontrolujemy wyrażanie emocji. W pewnej mierze uspójnienie i uzgodnienie zasad, zgodnie z którymi żyjemy w społeczności jest niezbędne; zdarza się jednak, że proces ten idzie tak daleko, że gdzieś po drodze tracimy siebie.
Starając się sprostać oczekiwaniom innych ludzi, odzwyczajając się mówić wprost, pytać wprost i wyrażać wprost, wpadamy w pętlę domysłów, czytania w myślach, iluzji kontroli.
Pętla domysłów i czytanie w myślach
Tę kategorię można najprościej ująć w słowach „ja wiem, co on/ona myśli/czuje/potrzebuje”. Często jesteśmy tak głęboko przekonani, że „wiemy”, co dzieje się w głowie i emocjach innej osoby, że nawet nie wpadamy na pomysł, by to sprawdzić – tym bardziej że ta druga osoba nie zawsze protestuje i prostuje to, co słyszy na swój temat. W praktyce coraz bardziej oddalamy się od rzeczywistości, reagując właściwie na własne interpretacje zdarzeń, a nie na zdarzenia same. Dzieje się tak w relacjach rodzice – dziecko, partner – partnerka, dziadkowie – wnuki, dziadkowe – dorosłe dzieci i wielu innych.
Na przykład będąc w związku, na podstawie różnych zdarzeń i zachowań partnera, poznajemy go. Po jakimś czasie mamy poczucie, że wiemy, co myśli, jak myśli, co czuje, jak to wyraża. Albo, kto lepiej niż my sami może znać potrzeby naszych dzieci? Przecież my „wiemy”, jakie one są i czego chcą. Gdy nasza opinia na temat drugiej osoby jest dosyć utrwalona, mamy tendencję do ignorowania sygnałów niezgodnych z naszym wyobrażeniem. Rzadziej też, o ile ten aspekt w ogóle się wydarzał, sprawdzamy i pytamy – słuchaj, a o co tobie właściwie chodzi? Złości cię to? Bawi? Czego oczekujesz? Zdarza się, że takie pytania padają, przy czym często nie w celu sprawdzenia, a jako element broni wymierzony w drugą osobę podczas konfliktu. Mając przekonanie, że kogoś znamy (choć nie tylko wtedy), mamy skłonność do przypisywania mu intencji. Zapominamy o tym, że tak naprawdę to, do czego mamy dostęp, to jego zachowanie. Jeśli chcemy znać intencję, trzeba o nią zapytać. I ją usłyszeć.
Dodatkowo, sami nie mając zwyczaju mówienia wprost o tym, czego chcemy, potrzebujemy, co nas irytuje czy cieszy – zakładamy, że partner „również” powinien wiedzieć, o co nam chodzi, nawet jeśli nie zostanie to wypowiedziane. Jeśli bliska osoba nie reaguje na nasze niewyrażone, ale dla nas przecież tak oczywiste – pragnienia, oczekiwania, pomysły – jest nam przykro, złościmy się, czujemy się nieszanowani i odrzuceni. W ten sposób pętla domysłów zaciska się na dowolnej relacji – z czasem coraz bardziej pełnej urazów, żalu, złości. Niekiedy dopiero kłótnia wydobywa na powierzchnię to, co ludzie naprawdę o sobie nawzajem myślą i czego oczekują od bliskich.
Iluzja kontroli
Gdy już zgłębimy strategię czytania w myślach, reagujemy bardziej na własne wyobrażenia na temat zachowań drugiej osoby, niż na jej rzeczywiste zachowania czy słowa. Ponieważ funkcjonowanie w taki sposób powoduje nieuchronną frustrację i narastanie lęku – stąpamy po kruchym lodzie domysłów – próbujemy skontrolować sprawy, na które tak naprawdę nie mamy wpływu. Zaczynamy budować w głowie piętrowe konstrukcje składające się z sekwencji przewidywanych zdarzeń i coraz bardziej oddalamy się od rzeczywistości. Zaczynamy kombinować: jeśli ja zrobię to i to, to on/ona wtedy…. Jesteśmy tak zajęci rozgrywaniem wirtualnej partii szachów, że nawet gdy rzeczywistość daje nam wyraźne sygnały, że nasze kombinacje mają się nijak do tego, co naprawdę się dzieje, nie reagujemy (np. powiem mu to i to, to sobie coś uświadomi; zrobię to i to, po to żeby ona się opamiętała).
Spinamy się w oczekiwaniu, by ktoś zachował się w określony sposób albo nie zachował w określony sposób, stosujemy rozmaite strategie mające spowodować wywołanie pożądanego przez nas zdarzenia, nie biorąc pod uwagę tego, że inna osoba po pierwsze może nie odczytać naszych oczekiwań, a po drugie – nawet jeśli jest biegła w sztuce czytania w myślach, zachować się tak, jak sama zechce, niezależnie od tego, co dla nas ważne. Poświęcamy dużo energii i czasu na zaplanowanie czyichś kroków, tracąc z oczu obszar, na który realnie mamy wpływ – własne zachowanie, własne słowa, własne emocje.
Oczywiście, w sytuacji gdy coś dzieje się nie po naszej myśli, nie spełniają się nasze oczekiwania, nie dostajemy czegoś ważnego, na co liczymy i na co zasługujemy – przeżywamy frustrację. Naturalne jest to, że próbujemy się przed nią uchronić i w jakiś sposób zapobiec jej występowaniu. Jednak gdy koncentrujemy się na tym, by uzyskać to od otoczenia poprzez wywarcie wpływu na nie – płaczem, groźbą, strategią, manipulacją – a jednocześnie przeżywamy niezgodę na to, by zdarzenia potoczyły się inaczej, niż byśmy chcieli – wzrost frustracji jest gwarantowany. Bardzo trudno jest nam puścić kontrolę, nawet jeśli nie jest ona rzeczywista, a wyobrażona.
Żebym nie musiał/nie musiała się tak męczyć
Nawet jeśli zapętlimy się w opisany sposób w relacji z najbliższymi, sytuacja nie jest bez wyjścia.
- Uważnie przyjrzyj się temu, w jaki sposób komunikujesz się z otoczeniem. Jeśli przedstawione strategie wydają Ci się bliskie – to temat do rozmowy.
- Sprawdź, czy inni podobnie postrzegają Twoje strategie komunikacyjne – pytaj, pytaj, pytaj. I zanim zareagujesz obronnie, zaprzeczysz, zezłościsz się – wysłuchaj. Może mają rację, może nie, jednak najprawdopodobniej widzą i słyszą coś, co Tobie umyka.
- Jeśli planujesz swoje działania nie dlatego, że chcesz albo potrzebujesz coś zrobić, a raczej po to, by wywołać pożądaną przez siebie reakcję innych – zatrzymaj się. Sprawdź, co dla Ciebie w tej sytuacji jest ważne. Może wystarczy poprosić?
- Jeśli obawiasz się powiedzieć wprost, czego oczekujesz – zapewne masz do tego podstawy, mogło się tak wydarzyć w Twoim życiu, że ktoś nie uszanował wyrażanych przez Ciebie próśb czy oczekiwań. To ryzykowne, jednak bez tego nie dowiesz się, czy druga osoba jest gotowa Twoje prośby spełnić.
- Gotowość do podjęcia tego ryzyka wiąże się z gotowością do przyjęcia odmowy. Może być tak, że inna osoba będzie chciała i potrafiła dać Ci to, czego potrzebujesz. Może też odmówić.
- Kiedy już dowiesz się, jak inna osoba odnosi się do Twojej potrzeby czy prośby – też jakoś się do niej odniesiesz. Ucieszysz się, zmartwisz, zezłościsz.
- Postaraj się przyjąć do wiadomości, że nie zawsze masz wpływ na sytuację. Że czasem lepiej odpuścić, niż spalać się w z góry skazanych na porażkę próbach przeprowadzenia swojej woli.
- Postaraj się wypracować postawę niewiedzy odnośnie do tego, co ktoś myśli i czuje – kiedy coś robisz czy mówisz, widzisz zachowanie swojego rozmówcy i słyszysz to, co mówi. Nie wiesz jednak, po co i z jakich powodów. Możesz się domyślać, ale nie zawsze trafnie to rozpoznasz. Sprawdzaj.
- Wiedzieć coś na temat myśli i uczuć możesz właściwie jedynie w odniesieniu do własnej osoby. Nie jest to jednak wiedza raz na zawsze dana. To umiejętność, która wymaga ćwiczenia. Uważności na siebie, refleksyjności, zmysłu samoobserwacji. Jeśli zyskasz jasność co do własnych potrzeb, będzie Ci łatwiej je wyrażać.
- Jeśli nauczysz się jasno wyrażać swoje potrzeby i dbać o nie we własnym zakresie, na tyle, na ile to możliwe oraz przyjmować fakt, że nie zawsze otoczenie na nie odpowie – poczujesz się swobodniej, luźniej, lżej.
Pamiętajmy o tym, że jako osoby dorosłe jesteśmy odpowiedzialni za to, w jaki sposób żyjemy, w jakiej mierze czerpiemy radość z życia, ile dobrego dajemy innym. My, nie inni.
Autorka: Krzysia Krowiranda